¿Y si pudieras imaginar una mezcla de dos animales, cuál criarías? ¿Qué criatura fantástica fabricarías? La creación colorida, vibrante y amorfa se llama alebrije. El alebrije es un tipo de artesanía mexicana originaria del estado de Oaxaca. No tiene una forma específica: el producto final es el resultado de la imaginación del artista, que mezcla dos animales distintos, por ejemplo, la cabeza de uno y el cuerpo de otro.
Czy gdybyś mógł wyobrazić sobie zmieszanie dwóch zwierząt razem, jakie stworzenie by z tego wyszło? Jaką fantastyczną istotę byś stworzył? Te kolorowe, żywe, amorficzne postacie to alebrijes. Alebrije to rodzaj meksykańskiego rękodzieła pochodzącego ze stanu Oaxaca. Nie mają jednej konkretnej formy. Są wytworem wyobraźni artysty, który łączy cechy dwóch (lub więcej) zwierząt, na przykład głowę jednego i ciało drugiego.
El alebrije se fabrica con cartón o papel y se pinta con colores llamativos. En Oaxaca se tallan en madera de copal. Cada criatura parece un poco cómica, divertida, chistosa. Todas llaman la atención y transmiten mucha alegría. Los alebrijes se elaboran para distintas celebraciones: ferias, festivales, fiestas populares. Hoy en día, se exhiben en galerías y museos, ocupando un espacio que une el arte moderno con la tradición popular.
Alebrijes tworzy się z papieru lub kartonu, a następnie maluje żywymi kolorami. W Oaxace rzeźbi się je z drewna kopalowego. Każda postać wygląda nieco zabawnie, komicznie, sympatycznie. Wszystkie przyciągają uwagę i wywołują radość. Alebrijes są robione ręcznie na różne okazje: targi, festiwale, święta. Dziś można je również oglądać na wystawach, w muzeach. Zajmują przestrzeń pomiędzy sztuką tradycyjną a nowoczesną.
El padre de los alebrijes es Pedro Linares López. Fue un artista mexicano que soñó con estos animales extraños cuando estaba enfermo e inconsciente. En su sueño, caminaba por un bosque y veía cómo los animales se transformaban en criaturas fantásticas. Todos ellos gritaban: “¡Alebrijes, alebrijes, alebrijes!” Gracias a ese sueño que tuvo en 1936, Pedro comenzó a diseñar figuras y construir sus esculturas únicas. Sus primeros clientes descubrieron su arte. La cineasta Judith Bronowski admiró tanto su trabajo que produjo y dirigió un documental sobre él titulado “Artesano cartonero” (1975).
Ojcem alebrijes był meksykański artysta Pedro Linares López. Gdy zapadł na chorobę i był nieprzytomny, przśniły mu się dziwne zwierzęta. We śnie szedł przez las i widział, jak zwierzęta przekształcają się w fantastyczne stworzenia. Wszystkie te senne istoty krzyczały: ¡Alebrijes, alebrijes, alebrijes! Dzięki temu niezwykłemu snowi z 1936 roku Pedro zaczął tworzyć swoje niepowtarzalne rzeźby. Jego pierwszymi klientami byli miłośnicy rękodzieła, a reżyserka Judith Bronowski tak zachwyciła się jego pracami, że nakręciła o nim film dokumentalny pt. Artesano cartonero (1975).
Desde gatos, perros, gallos y osos hasta colibríes, serpientes y ajolotes, no hay límites ni reglas para crear un alebrije. Deja que tu imaginación salvaje te guíe en las formas, combinaciones, colores y rostros extraordinarios. Deja que el proceso te brinde alegría y una sonrisa. Deja que tus sueños te inspiren. Escucha tu intuición y regresa a tu infancia, cuando crear y colorear era el pasatiempo más puro y feliz. Así podrás reconectar con tu alma artística, gracias a la cultura mexicana.
Od kotów, psów, kogutów i niedźwiedzi po kolibry, węże i aksolotle – nie ma żadnych ograniczeń przy tworzeniu alebrije. Pozwól, by poniosła cię wyobraźnia: dobieraj kształty, zestawiaj zwierzęta, maluj niezwykłe kolory i twarze. Niech sam proces tworzenia przyniesie ci radość i uśmiech. Niech twoje sny cię inspirują. Wsłuchaj się w intuicję i powróć do dzieciństwa, kiedy rysowanie i kolorowanie było najczystszą i najszczęśliwszą formą zabawy. Dzięki tej meksykańskiej tradycji, możesz nawiązać kontakt ze swoją artystyczną duszą.
La exposición de los alebrijes en la Vitrina Cultural de la Embajada de Mexico en Varsovia.
Fotos: Weronika Bazydło
Wystawa alebrijes w Witrynie Kulturalnej Ambasady Meksyku w Warszawie.
Zdjęcia: Weronika Bazydło